sobota, 29 czerwca 2013

In My Secret Life





One Shot
Tytuł: In My Secret Life
Pairing: AoixRuki



Witam. W końcu zaczęły się wakacje! I na początek wrzucam wam one shota niestety nie SasuNaru, ani nic z serii Naruto czy innego anime. Jest to one shot o the GazettE, wiem trochę z innej beczki, ale ich ostatni koncert mnie natchnął. Na dodatek miałam zamiar napisać choć jedno opowiadanie o swojej ulubionej parze ( AoixRuki <333 ). Mam nadzieję, że się wam spodoba. Jeśli chodzi o opowiadanie True Story, to kolejny rozdział powinien się pokazać niebawem.
Zapraszam do czytania i komentowania :3



Znaliśmy się wiele lat. Nie tylko te 11, pracując razem w zespole, czy wyjeżdżając na
wakacje. Znaliśmy się już wcześniej jako dobrzy przyjaciele. Dlatego tak bez problemu
potrafiłeś przygarnąć mnie do swojego domu, dlatego tak bez problemu rozumiałeś moje zmiany
humoru, dlatego tak bez problemu rozumiałeś moje łzy przy pisaniu tekstów. Byliśmy jak
bracia. Dokuczaliśmy sobie, pomagaliśmy, obrażaliśmy się. Jednak mimo tego wszystkiego i tak
byliśmy przy sobie. Przez cały ten czas, przez połowę mojego życia, nie zauważyłem tego co
powtarzali mi inni: "Takanori Kretynie.. Ty go kochasz". Za każdym razem, gdy to słyszałem,
wyśmiewałem wszystkich, twierdząc, że to przyjaźń i źle rozumieją, że jestem heteroseksualny i
kiedyś znajdę moją ukochaną, godną mojego serca.


Jednakże czas mijał i tak jak byłem samotny tak Ty już nie. Pamiętam to jak dzisiaj. Jak podczas próby spóźniłeś się, bo chciałeś nam pokazać swoja zdobycz. Przyprowadziłeś ze sobą piękna dziewczynę, delikatną niczym poranna rosa. Miała długie czarne włosy i błękitną grzywkę. Delikatne dołeczki w
polikach, duże czarne oczy była niska, ale niebywale zgrabna. Była boginią boginią, którą
tak niebywale kochałeś. Szedłeś wyprostowany obejmując ją i zacząłeś ją powoli
przedstawiać. Wiedziałem, że najbardziej Ci zależało na tym, by przedstawić ją mi. Przecież
byłem Twoi przyjacielem chciałeś jej pokazać kawałek swojego życia. Ale ja nie potrafiłem.
Mimo jej pięknej urody była dla mnie ohydna. Uścisnąłem krótko jej dłoń i nawet się nie
uśmiechając skłamałem, że dzwoni do mnie ojciec i wybiegłem. Pamiętam Twój wzrok byłeś równie
zszokowany co inni, inni którzy coś przeczuwali. Ale ja nie potrafiłem się cofnąć. Od
tamtej pory przestałem przychodzi na próby, symulując chorobę. Nie odbierałem telefonów. Nie
chciałem Cię widzieć, bo zadawałem sobie jedynie pytanie "kiedy to się stało?". Kiedy
mogłem pokochać swojego przyjaciela. Pamiętam jak pewnego wieczoru przyszedł do mnie Kai,
lider naszego zespołu. Oczywiście najpierw mnie opieprzył, ale chyba to jakoś poprawiło mi
humor. Potem siedzieliśmy przy herbacie w kuchni i luźno rozmawiając opowiadał mi o próbach
i kolejnych wygłupach zespołu. Sam nie wiem jak, ale w pewnym momencie przeszliśmy do rozmowy
o Tobie. Z bólem serca odpowiadałem mu, że naprawdę jestem chory. Nie chciałem się do tego
przyznać, a na pewno nie przednim. W końcu poszedł, uświadamiając mi że tak naprawdę kochałem
Cię cały czas. Po długim czasie wróciłem na próby, udając, ze wszystko jest w jak
najlepszym porządku. Przypatrywałeś mi się czujnie zmartwionym wzrokiem, ale ja jedynie się
śmiałem nie potrafiąc pokazać Ci siebie. Przez długi czas udawałem jak bardzo lubię twoją
dziewczynę. Pomogłem Ci nawet wybrać pierścionek na zaręczyny, potem garnitur na ślub. Ile to
trwało? Nawet nie pamiętam, a może nie chce pamiętać. Byliście szczęśliwym małżeństwem, a
nas prócz koncertów nie łączyło już nic.
Starałem się nie dotykać Ciebie, ale ty tak usilnie starałeś się być normalny na scenie. Czemu mnie pocałowałeś? Nie wiem. Wiem jedynie ze każdy był tym zdziwiony i fani i zespół i ja. Czemu to zrobiłeś? Czemu później mnie poniosło? Ten pocałunek był jak klucz, który otwiera klatkę potwora. Tego samego dnia pokłóciliście się, a Ty przypominając sobie o mnie, przybiegłeś się wypłakać. Przyjąłem
Cie z otwartymi ramionami w głowie układając sobie plan. Pocałunek, wasza kłótnia.. Teraz
moja okazja by Cie zdobyć prawda? Pocieszałem Cię długo, wlewając w Ciebie litry alkoholu.
Po pewnym czasie byłeś już w takim sanie, ze nie odróżniałeś nawet płci osoby towarzyszącej.
Wylądowaliśmy w łóżku. Robiliśmy to długo, chaotycznie, namiętnie. Robiłeś mi wszystko to o
czy marzyłem, a ja nie pozostawałem Ci dłużny. Kochaliśmy się w świetle Księżyca, otuleni
tajemnicą i alkoholem. Pamiętam, ze płakałem. Nie wiem czy z bólu. Ale płakałem. Gdy
obudziłem się rano, Ciebie nie było. Nie zostawiłeś żadnej wiadomości. Widocznie
przestraszyłeś się mnie, tego co zrobiliśmy. Parę dni później dowiedziałem się, ze się
przeprowadzasz z ukochaną. Bolało jak cholera, ale nic nie powiedziałem. Uścisnąłem Twoją
dłoń, gdy oddawałem Ci gitarę, która stała u mnie, gdy razem układaliśmy piosenki. Chciałeś ją
zabrać, bo chciałeś odejść z zespołu. Ale nie powstrzymywałem Cię. Po długim czasie lider
znalazł nowego gitarzystę. Niedługo później wylądowałem z nowym w łóżku. Był moim kolejnym
zapychaczem po straconej miłości. W tym czasie działo się wiele. Straciłem rodziców,
sięgnąłem po narkotyki, stoczyłem się na dno. Jednak nie wiedziałem co u Ciebie. Może nie
chciałem wiedzieć.
Pewnego dnia dowiedziałem się że mam HIV. Nie mówiłem o tym nikomu, póki
nie wylądowałem w szpitalu. Podobno o tym widziałeś mimo to, nie ruszyłeś swojego tyłka by
jako dobry kupel zapytać się czy wszystko ok, czy jestem gotowy na śmierć. Gdy wypisali mnie
ze szpitala zamiast dbać o swój krótki los, zacząłem szaleć jeszcze bardziej. Zespół rozpadł
się, a ja zostałem z Uruhą. Dowiedziałem się ze ten kaczowaty dureń, zawsze coś do mnie czuł
i mimo mojej choroby i pewnej śmierci, chciał być. Chciał nie wspierać.
Żyliśmy tak długo i prawdę mówiąc byłem szczęśliwy. Nie kochaliśmy się, mimo iż chciał. Nie chciałem by się zaraził. Z dnia na dzień było ze mną coraz gorzej mimo wielkiej pomocy Uruhy. Sam nie wiem
czy zabijało mnie AIDS czy depresja. Pewnego dnia znowu wylądowałem w szpitalu, gdzie w
nocy zacząłem pisać list. Do ciebie. Opisałem tam wszystkie swoje uczucia całe moje życie
wraz z chorobą i Uruhą. Mój stan z dnia na dzień pogarszał się, a ja patrzyłem jedynie na
ukryte łzy Kochanka który z szalonej miłości chciał umrzeć ze mną.
Dlaczego? Dlaczego dopiero teraz do mnie przyszedł? Pamiętam jak wtedy uśmiechnąłem się do siebie i całując delikatnie, powiedziałem, że będzie wszystko dobrze ze dziękuję mu za wszystko co zrobił, że
żałuję ze go nie pokochałem. Parę dni później przekazałem Kouyou list... Dotarł on do
Ciebie?


Epilog

Dawny znany zespół the GazettE stał w deszczu w prawie pełnym składzie. Brakowało jedynie
wokalisty, który leżał spokojnie w białej trumnie, obsypanej czerwonymi różami, nad którą
stali oni. Ich najlepszy przyjaciel zmarł na AIDS parę dni wcześniej.
Ceremonia była piękna i długa. Przyszło na nią sporo fanów, rodzina, przyjaciele. Po długim
czasie wszyscy się rozeszli, pozostawiając nad nowym grobem dwójkę wysokich mężczyzn.
- Czytałeś list? -
- Tak, czytałem... -
- Dlaczego do niego nie przyjechałeś? Bardzo Cie chciał zobaczyć, ten ostatni raz on..-
- Kouyou dość..Nie mogłem zrozum to. -
- On Cię kochał -
- Wiem... i żałuję tego..  -
- A ja żałuję ze nie mógł o Tobie zapomnieć -
- .... Uruha.. -
- Tak Aoi? -
- Nie mogłem Go pokochać mimo tego, że Go kochałem -
Aoi spojrzał na list który trzymał cały czas w dłoni i zawiesił wzrok na tekście piosenki.

"A więc żegnaj
Nawet teraz, życzę ci nie niczego lecz szczęścia
Tobie, osobie, którą tak bardzo kocham, której niedługo już nigdy nie zobaczę
Naprawdę, dziękuję ci z całego serca
A więc żegnaj, dbaj o siebie
Do dnia, w którym znów się spotkamy"*

Aoi... tak bardzo Kochałeś ten tekst.... 



__________________
*the GazettE - 7gatsu 8ka

2 komentarze:

  1. Hej,
    świetne, rewelacja, genialne.... bardzo wzruszający, no i cóż kończący się bez happy endu.... wszystko rozsypywało się jak domek z kart...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci si to podobało. To wiele dla mnie znaczy :3

      Usuń

Archiwum bloga