poniedziałek, 4 listopada 2013

Bo jesteś jak ze snu - Prolog

Witam wszystkich. Dawno mnie tutaj nie było, tak więc przybywam i to z nowym opowiadaniem. Opowiadanie powstało w oparciu o ważną dla mnie historię i dlatego też powstało tak nagle, bez planów. Bo prawdę mówiąc są one tutaj niepotrzebne. No i to tyle. Jeśli chodzi o Szelest Liści, to opowiadanie oczywiście jest nadal pisane :3 Spokojnie. Dziękuję jeszcze za komentarze pod ostatnim one shotem i za cenne uwagi~!
zapraszam do czytania




Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, skąd pojawiają się wojny na świecie? Skąd w człowieku nienawiść do drugiego człowieka? Czy zastanawiało Cię kiedyś, jakim cudem, w człowieku pojawiają się te negatywne emocje, które mówią o zniszczeniu drugiej osoby?
Zapewne nie. Bo kogo obchodzi żywot drugiej osoby, ważne, ze mamy swój mały świat. I niby to jest dobre, bo mając swój zamknięty krąg, nie poruszamy haseł związanych z całością narodu, ale mimo to nie naprawiamy świata, a stoimy w tym co jest. Natomiast dobrem jest to, że będziemy chcieć zbawić innych, bo ruszymy dalej, ale czy inni tego chcą i oczekują? Czy inni docenią, zgodzą się z naszym zdaniem.
Różne poglądy na rzeczywistość urozmaicają nasz świat to prawda, ale czy nie lepiej żyłoby się nam bez tych negatywnych emocji? Często się mówi, że małe złamanie zakazu, mała nienawiść niczemu nie szkodzi. Ale wszystko zaczyna się od małej, drobnej iskierki, która rozpala w sercu dalsza rządzę krwi. Tylko pytanie, skąd ta iskierka? Ona nie powstaje z niczego, potrzebuje wzniecenia. I tu krąg się zatacza. Nienawiść rodzi nienawiść, ból rodzi ból, cierpienie rodzi cierpienie, ale czy w tym błędnym kole jest jakiś początek? Bo nawet rysowane koło, musi od czegoś się zacząć.
Człowiek za czasów prehistorii był zwierzęciem. Nie myślące sercem, a jedynie pobudzane warunkami i przetrwaniem. Wiec czy to dlatego, że walka uwarunkowana genetycznie i naturalnie, przy udziale mózgu, zaczęła rodzić zazdrość? Gdy człowiek pojął świat, uznał, ze stał się stworzeniem na miarę Boga i może zdobyć wszystko? Czy wszystkim wojnom i cierpieniu jest winny mózg a rozgrzeszeniem od złych uczynków, stała sie religia?
Gdyby tak spojrzeć na wszystkie epoki, wysuwa się jedno pytanie. Do czego dalej jest zdolny człowiek, skoro z latami pojawia się w nim gorsza rządzą nienawiści i chęci wymordowania oraz stworzenia raju?
Na to pytanie jeszcze nikt nie zna odpowiedzi. A może raczej, nikt nie chce znać.


Szczupły blondyn zamknął powoli książkę, przecierając od razu zmęczone oczy. Oparł zaraz głowę o szybę, po której spływały ciurkiem krople deszczu. Krople deszczu tak podobne do tych, które kapały po jego polikach.
Dlaczego nie potrafił zrozumieć całej wrogości ludzkości, do drugiej osoby? Dlaczego nadal wierzył w innych, skoro sam został sponiewierany, zgnieciony, zdeptany niczym karaluch, przez tych, którym chciał pomóc. Czy nadal za mało się nacierpiał w swoim życiu, by teraz siedzieć z tym co jest? Czy nie wystarczyła wrogość jego własnych rodziców, która z roku na rok się pogłębiała do własnego syna? I dlaczego musiał byc cholernym introwertykiem? Dlaczego?
Blondyn spojrzał na książkę, przesuwając powoli palcami po złotych literach tytułu.
Nawet autor książki, wybitnie uzdolniony filozof, nie wie skąd to wszystko jest i jak temu zaradzić. Wiec i jak on miał sobie z tym poradzić? Jak poradzić z bólem, cierpieniem, nienawiścią innych ludzi. Jak poradzić z tym, że ten, który chce pomagać jest niczym. Czasami się zastanawiał, czy przypadkiem jego lekarstwem na własne cierpienie nie będzie miłość. A może miłość będzie zbawieniem dla całej ludzkości. Zabawnie to brzmi, ale czemu by nie... Ale miłość, to takie szerokie słowo. Słowo, które po długim czasie staje sie bezwartościowym stosem kłamstw. Sam się o tym przekonał gdy pokochał  tamta dziewczynę...  Mimo to nadal chciał, by miłość go uleczyła.

Chłopak zaśmiał się głucho pod nosem i wstając z tapczanu, odłożył książkę na miejsce.
Zawsze marzył o kimś ko byłby ostoją dla jego humorów. Ko byłby przy nim i go wspierał, ale zarazem sam pozwalał na pomaganie. Zawsze marzył o kimś zimnym ale kochającym zarazem, o kimś silnym ale i słabym. Miał też pewne ideały wyglądu i zainteresowań. Muzyka, sztuka, piękno harmonii, estetyki... Szukał kogoś kto pokocha jego pasję i zamiłowania, kto go zrozumie, wysłucha i dopowie coś swojego. Zawsze szukał swojego Anioła, dla którego także by był Aniołem. Szukał osoby, która by uleczyła zadane rany przez innych i ochroniła od szarości świata. A gdyby już wyleczył swe rany, wtedy miałby siłę walczyć o życie innych ludzi, o ich dobro. Bo miałby swoja egzystencję.
Wiedział, dobrze, że ideały nie istnieją... Ale może kiedyś, trafi przynajmniej na zalążek postaci będącej jak ze snu.

11 komentarzy:

  1. Ohajo.

    Bardzo intrygujący prolog. Ciekawa jestem, jak to dalej rozwiniesz ;p .
    Cholera, mimo, ze nie mam głowy do SasuNaru ostatnio, tym mnie ujęłaś i zaciekawiłaś.
    Powodzenia w pisaniu życzę.
    Inata-chan

    P.S. Świetne, skazujące na myślenie opisy ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi to słyszeć :3 Hahaha, naprawdę? To w sumie dobrze :)
      Jeszcze raz dziękuję i także pozdrawiam~

      Usuń
  2. Zapowiada się bardzo ciekawie, piękny prolog. Pozdrawiam i weny życzę przy tworzeniu tego i innych opowiadań! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo intrygujący wstęp. Jestem bardzo ciekawa co też ciekawego nam przedstawisz. Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć. Dziękuję i również pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Witam,
    po przeczytaniu prologu zapowiada się na bardzo ciekawe opowiadanie, jestem ciekawa bardzo jak to dalej rozwiniesz....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jak papuga powtórzę to co inni już napisali :D A mianowicie, że opowiadanie zapowiada się ciekawie, dlatego czekam z niecierpliwością na część dalszą. Pozdrawiam, Lena

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga